23.11.2021
Zanim się zawali. Tekst Joanny Kinowskiej dla magazynu Przekrój.

Projekt fotograficzny Tadeusza Rolke Tu Byliśmyto trwająca blisko trzy dekady podróż śladami Żydów, a zarazem „dowód na to, że coś, co jest nieobecne na pierwszy rzut oka, może trwać długo”.

 

Czarno-białe kadry. Mnóstwo obdrapanych murów. Ukruszone schody. Spękane ściany. Albo drewniane chałupy, które przy najbliższej wichurze najpewniej się rozsypią. Choć bywają i budynki wcale porządnie stojące, zadbane i odmalowane. Jest nawet kilka pejzaży, pojedyncze wnętrza. Gdyby nie liczyć ptactwa, jednego konia, psa oraz dwóch przemykających na dalekim planie postaci – nie ma życia. Dojmująca pustka. I jeszcze ten tytuł: Tu byliśmy. Czas przeszły, liczba mnoga. Nostalgia? Nie, to jest rozpacz.

Wróćmy do początku. Do okładki. Tak najprościej, bo w tym projekcie bardzo trudno odnaleźć początek. Okładka jest z grubego kartonu, czarna, pocięta wzorem geometrycznym. Elegancka. Litery tłoczone, czarne, na czarnym. Grzbiet w granatowym papierze. Dopiero po chwili przychodzi myśl, że te linie to przecież od kilku gwiazd Dawida. Nie żadne przypadkowe trójkąty. Nienachalne, ale znaczące.

 

Wewnątrz i z zewnątrz

Zaczyna się klasycznie i tak będzie do końca. Dwujęzyczny album, dominują kolory: czarny i ciemny niebieski. Jest szczegółowy biogram Tadeusza Rolke, nakreślił go wieloletni przyjaciel fotografa, kurator Marek Grygiel. Dalej – długi i znakomity, pełen szczegółów tworzenia projektu, tekst Pawła Smoleńskiego. Wysłuchał i Rolke, i Grygiela, spisał. Ale co najważniejsze – sprawdził reportersko i dodał coś od siebie. I to nie tylko kontekst czy szerszą perspektywę. Smoleński raczej odczuwa i dzieli się refleksjami, z wyczuciem, nie kierunkując. Na przykład: „Jest też to drugie cudowne zdjęcie: zimowego lasu na drodze ku Wyżnicy, przed Zagładą, po rumuńskiej stronie granicy Rzeczpospolitej. Wygląda jak obraz: na przedzie pierwsze drzewo, za nim kolejne dwa, za nimi kolejne cztery, osiem, szesnaście, a wszędzie śnieg, lichy, nie ukryje nawet mchu, ale jest, bo jest, bo być powinien. Drzewa stoją w równych szeregach jak szczupłe ołówki, tworzą doskonale geometryczny wzór: pionowe kreski, pustka, kreski, pustka, znów kreski. Tymczasem nie jest to zwykły las. Tu dawno temu uciekał od ludzi Baal Szem Tow, cadyk nad cadykami, twórca chasydyzmu, być może człowiek święty, a z pewnością mistyk, nauczyciel oraz ktoś, kto widział i wiedział więcej”.

Cały artykuł TUTAJ